image
2022-07-13 12:46:39
Yellowstone - krew, proch i wołowina
Czy można okupować własne terytorium, gdzie od setek lat tereny te zamieszkują rodowici obywatele, a miejsce to jest chlubą kraju i jego dziedzictwem kulturowym? Można, a takie miejsce to bezkresne lasy, góry i pastwiska stanu Montana.

Filmy o kowbojach i Indianach odpychają mnie prawdopodobnie z powodu pochłonięcia przeze mnie jako dziecko wraz z moim ojcem, fanem Johna Wayna, Garrego Coopera i Steva McQuuen’a setek filmów kowbojskich. Przesycony tematem rzadko zwracam się w stronę kina rewolwerowców, nawet wyprodukowanych w czasach nowożytnych, czyli po złotej erze westernów. Według mnie jedynymi godnymi uwagi wyprodukowanymi w nowym milenium są remake filmu z 1959 roku „Trzecia dziesięć do Yumy”, dramat o walce współczesnych kowbojów z kapitalizmem „Aż do piekła” oraz serial „Yellowstone”.

Fabuła ostatniego z nich dzieje się na tytułowym ranczo Yellowstone. To ogromny konglomerat ziemi, lasów, gór i świeżego powietrza, który od niemal stu pięćdziesięciu lat „okupuje” rodzina ranczerów, wcześniej zajmowany tysiące lat przez rdzennych amerykanów.

Rodzina Duttonów posiadając największe ranczo w Montanie, zmagając się z naturalnymi i ludzkimi zagrożeniami jakie na nich czyhają, nieprzerwanie wypasa krowy na łąkach ziemi swoich pradziadków, kontynuując ich pracę. Prywatni inwestorzy chcą budować kurorty wypoczynkowe, infrastrukturę, lotnisko a autochtoniczni spadkobiercy zamierzają odzyskać ziemie swoich przodków. Jedyny, który stoi im na drodze jest John Dutton, głowa rodziny, bezkompromisowy w swoich działaniach, uznaje tylko ciężką pracę, prawdomówność i własność prywatną. Stanowi prawo na swoich ziemiach oraz pomaga w egzekwowaniu prawa sąsiadom, szczególnie jeżeli racje sąsiadów są zbieżne z jego własnymi.

Serial jest typowym klasycznym westernem w nowoczesnym wydaniu. Kowboje jeżdżą na koniach, ale nie stronią od wielkich trzyosiowych ciężarówek i śmigłowców. Strzelają z winchesterów, ale wykorzystują także szturmowe karabinki automatyczne. Nowoczesność w serialu miesza się z klasycznymi kowbojskimi kapeluszami, butami z ostrogami i rodeo.

Wizualnie serial jest jak niekończący się pokaz slajdów tapet na pulpit komputera. Duża zasługa tutaj krajobrazów samej Montany oraz ujęć kręconych często w „złotej godzinie”. Silną stroną są także dobrze dobrani aktorzy, których postaci są mocno zakotwiczone w całej fabule. Żadna z nich nie wydaje się być wstawiona na siłę, tylko z powodu któregoś z ogólnoświatowych trendów. Z ekranu tonami wylewa się potok testosteronu, haryzmy oraz potu ranczerów z Montany.

Wsztystko to razem daje nam jeden z najlepszych seriali jaki powstał w ostanich kilkunastu latach, a do tego ogromne moje zaskoczenie. Jeden z moich ulubionych seriali jest typowym westernem. Szczerze polecam wam zapoznanie się z nim.

::: Pozostałe w tej kategorii :::
image
2024-03-14 07:48:00